W niedzielny wieczór 17 marca krośnieński klub koszykówki rozegrał przed własną publicznością swój ostatni mecz rundy zasadniczej sezonu 2012/2013. Rywalem był bydgoski zespół Franz Astoria, który broni się przed fazą play-out.
Pierwsza kwarta przebiegła pod dyktando gospodarzy, którzy zdobyli podczas pierwszej odsłony aż 29 punktów. W końcówce z grymasem bólu na twarzy parkiet opuścił kontuzjowany Kamil Łączyński, który w 8 minut zdążył rzucić 8 punktów (w tym dwie "trójki"). W drugiej kwarcie goście rozwinęli skrzydła i trzy minuty przed jej końcem Sebastian Laydych celnym rzutem za trzy punkty doprowadził do remisu 43:43. Na tym jednak nie poprzestał i trafił kolejne dwie "trójki" z rzędu i to goście schodzili na przerwę prowadząc czterema "oczkami". Trzecia odsłona była bardzo wyrównana i MOSiR nie zdołał odrobić straty z pierwszej połowy. Wszystko miało rozstrzygnąć się w finałowej kwarcie. Ta zaczęła się szczęśliwie dla gości, którzy w 160 sekund powiększyli przewagę do 10-ciu punktów. Szybko zareagował jednak Glapiński, zdobył pięć punktów i sprawa zwycięstwa pozostawała otwarta. Goście stracili na skuteczności, ale podopieczni trenera Radovica "odpłacali pięknym za nadobne". Celny rzut zza linii 6,75m Wojciecha Pisarczyka zniwelował stratę do dwóch punktów, ale na tym zakończyła się heroiczna pogoń gospodarzy, którzy zatrzymali trzy kolejne akcje przyjezdnych w międzyczasie nie potrafili jednak skutecznie wykończyć swoich. Koszykarze Astorii przypieczętowali zwycięstwo 90:86 dwoma efektownymi wsadami.
Nie tak miało wyglądać pożegnanie rundy zasadniczej we własnej hali. Drużyna z Bydgoszczy w przełomowych momentach skutecznie trafiała "za trzy" pod batutą najskuteczniejszego Sebastiana Laydych'a. Gospodarze momentami grali w obronie zbyt pasywnie, a pod koszem przeciwnika nie trafiali w tych najprostszych mogłoby się wydawać sytuacjach. Mimo że Rafał Glapiński rozegrał dobre zawody to widać ile dla drużyny znaczy obecność na parkiecie Kamila Łączyńskiego.