Piękna, nastrojowa i smutna piosenka.
Łatwiej Wam będzie zrozumieć słowa piosenki po przeczytaniu fragmentu wywiadu z autorem. Opisuje w nim okoliczności w jakich zginął jego 11 letni syn:
...Kursował między Wiedniem i Zakopanem, gdzie zostały dzieci - Magda i Kuba. Pewnego razu przyjeżdża i zabiera dzieciaki na Mazury. Kupuje Kubie, wtedy 11-latkowi, wędkę. Płyną na środek jeziora, a syn ni stąd, ni zowąd pyta: -Tato, ty przecież grałeś, dlaczego teraz tego nie robisz? - Bo muszę pracować, żeby było z czego żyć.
W parę tygodni potem, już w Austrii, dostaje telefon: Kuba miał wypadek, potrącił go pijany kierowca. Leży w ciężkim stanie w szpitalu.
Andrzej wsiada w samochód. Do dzisiaj nie wie, jak dojechał. Ale nie zdążył. Kiedy dotarł do szpitala, Kuba już nie żył. - Dopiero jakiś czas później dowiedziałem się, dlaczego pytał na tej łodzi o moje odejście od muzyki góralskiej. Założył z kolegami zespół góralski, który nazwał Mały Krywań. Dorwał gdzieś starą gitarę i oddał do naprawy. Chciał mnie zaprosić na próbę, jednak trzymał wszystko w tajemnicy. Tego dnia, kiedy szedł po odbiór gitary, na chodnik wjechał pijany kierowca. Długo nie mogłem sobie darować tego, że na tej łodzi nie byłem dociekliwy. Przecież kupiłbym mu gitarę... Gdybym tylko wiedział, że chce grać. Mógłby żyć...