„Dzień dobry, nazywam się Dorota Gudaniec, a to jest mój synek Max. Max jest w Polsce pierwszym, oficjalnie leczonym pacjentem marihuaną medyczną. Oczywiście nie jest pierwszym pacjentem w Polsce bo tych pacjentów jest wielu. Natomiast Max ma ten przywilej i to szczęście, że ma na to legitymacje urzędową, tak, ma dokument mówiący o tym, że możemy go leczyć.
Max się urodził z zespołem Downa, był fantastycznym chłopcem, przez pierwsze pół roku swojego życia, natomiast po zaszczepieniu go jedną z cudownych szczepionek 5w1, tydzień później wystąpiły pierwsze objawy padaczki. Od tamtej pory zaczęła się nasza droga przez mękę, tak naprawdę. Max cierpiał okrutne męki, miał po kilkaset napadów dziennie, był leczony każdą możliwą terapią farmakologiczną. Dostawał nawet w pewnym momencie swojego życia pięć leków neurologicznych jednocześnie. Wszystko to niestety nie przynosiło rezultatów jakich się spodziewaliśmy. Wspieraliśmy terapię Maxa terapiami alternatywnymi – był poddawany akupunkturze, akupresurze, jeździliśmy do bioenergoterapeutów, stosowaliśmy szczególne diety. Wszystko to w jakichś momentach łagodziło jego cierpienia, natomiast nigdy nie było sytuacji w której Max miał jakąkolwiek szansę na rozwój.
Po jednym z leków neurologicznych Max stracił wzrok. 2 lata trwała walka nasza o to żeby ten wzrok odzyskać ponieważ była to tzw. ślepota korowa, występująca jako skutek uboczny leku, gdzie na etykiecie oczywiście było napisane, że może to wystąpić, ale małe to pocieszenie. Max odzyskał wzrok po 9-ciu cyklach mikropolaryzacji mózgu – to była kolejna terapia, której poddawaliśmy Maxa. Wszystkie te działania gdzieś tam pozwalały nam w miarę funkcjonować, nie mniej jednak Max nie rozwijał się w ogóle. Był dzieckiem leżącym, nie komunikującym, nie rozmawiającym, nie mówiącym, nie komunikującym tak naprawdę żadnej potrzeby – po prostu żył, przyjmował posiłki, był karmiony oczywiście papkami i tak naprawdę po prostu był….."
Źródło: https://www.youtube.com/watch?v=ckF8741XE2M&feature=share